Dudek o zakazie Marszu: Fatalna decyzja wynikająca z frustracji. Prowadzi do eskalacji konfliktu
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zakazała organizacji Marszu Niepodległości w Warszawie. Co to oznacza?
Antoni Dudek: – Zdecydowanie oznacza to eskalację konfliktu. Uważam, to za ogromny błąd Hanny Gronkiewicz-Waltz, wynikający z frustracji z powodu kończącej się kadencji na stanowisku prezydent Warszawy. Nie było żadnych sygnałów mówiących o tym, żeby w tym roku marsz miał być mniej spokojny niż w latach poprzednich. Takie mówienie przed wydarzeniem, że dojdzie do prowokacji i zadym, bo jest stulecie niepodległości było mocno na wyrost. Szczególnie, że w ostatnich latach ten marsz przebiegał dość spokojnie. To teraz możemy być pewni, że spokojnie nie będzie. Bo marsz odbędzie się i tak, ale w zupełnie innej atmosferze.
Przeciwnicy Marszu Niepodległości zarzucają, że biorą w nim udział faszyści.
Bo to prawda, ale faszyści stanowią jakiś ułamek promila uczestników. Pozostaje pytanie, czy faszystowskie poglądy są reprezentatywne dla organizatorów i większości uczestników Marszu Niepodległości. Raczej nie.
Był też zarzut, że do Polski mają wjechać neonaziści zza granicy…
Ale w poprzednich latach też wjeżdżali, a marsz nie był delegalizowany. Jeśli chciano nie dopuścić do wjazdu takich organizacji, można było uczulić odpowiednio Straż Graniczną. Dlatego uważam, że decyzja o zakazaniu Marszu jest błędem. Szczególnie, że powtarzam – Marsz Niepodległości i tak się odbędzie. Ale dojdzie przy tym do eskalacji konfliktu.
We Wrocławiu podjęto podobną decyzję. Pojawiły się w sieci komentarze, że chodzi o to, by zaszkodzić rządzącemu PiS-owi poprzez rozpętanie awantury. Wierzy Pan w taki scenariusz?
Nie bardzo wiem, jakby to mogło zaszkodzić PiS-owi. W ogóle Wrocław nie ma znaczenia, liczy się Warszawa, gdzie faktycznie 11 listopada przyjeżdża masa ludzi. Odwołanie Marszu Niepodległości jest dla PiS sytuacją niewygodną, bo rząd musi podjąć decyzję, czy uznać decyzję Gronkiewicz-Waltz, czy ją zignorować. To taki gorący kartofel od prezydent Warszawy, podrzucony partii rządzącej. Na dłuższą metę spowoduje to jednak potężny problem dla obozu liberalnego.
Dlaczego?
Bo osoby takie jak ja, będące w centrum politycznego sporu, mają poważny problem ze zrozumieniem motywów tej decyzji. Jest ona nieodpowiedzialna, skutki mogą być bardzo poważne. Odpowiedzialność za eskalację konfliktu nie spadnie na PiS, ale na Hannę Gronkiewicz-Waltz, bo wszyscy wiedzą, kto tę fatalną decyzję podjął. Hanna Gronkiewicz-Waltz już raz bardzo obozowi liberalnemu zaszkodziła, poprzez aferę reprywatyzacyjną. Teraz daje obozowi liberalnemu zatruty pocałunek. Czas pokaże, czy będzie to pocałunek śmierci.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.